DJI Matrice 300 – Test

DJI Matrice 300 – Test

Dwa tygodnie temu dostaliśmy DJI Matrice 300 na dwa dni na testy. To stanowczo zbyt mało czasu, aby dowiedzieć się o tym sprzęcie tyle, ile byśmy chcieli wiedzieć. Trochę się jednak wyklarowało.

Udało się nam zgrać w czasie z Instytutem Rolnictwa Precyzyjnego, z którym odbyliśmy loty testowe. Zawitała do nas również firma SoftBlue, która wymierzyła nowego Matrice’a pod swoje czujniki do badania jakości powietrza.

Matrice 300 SoftBlue Airdron
DJI Matrice 300 podczas obmiarów mocowania sensora antysmogowego firmy SoftBlue

Test DJI Matrice 300 – nowego quadrocoptera z segmentu DJI Enterprise

Jakość wykonania

Jeśli chodzi o standard wykonania, jest bez zarzutu, ale do tego DJI już zdążyło przyzwyczaić. Walizka transportowa jest tym razem bardziej przemyślana. W Matrice serii 200 były problemy z włożeniem anten RTK bez poniszczenia pianki EPP. Tutaj wszystko jest spasowane jak należy, a drona wyciągamy z walizki za uprzednio zamontowane podwozie – to bardzo dobre rozwiązanie. M300 jest wyraźnie większy od poprzednika, ale nadal jest równie praktyczny w transporcie. Czasy, kiedy trzeba było mierzyć otwór drzwiowy, żeby sprawdzić czy walizka od Matrice 600 przez nie przejdzie, już ewidentnie minęły. DJI rozwiązało problem związany z ryzykiem wysunięcia się akumulatora w banalny, a przy tym genialny sposób. Po wsunięciu baterii przekręcamy o 90° blokadę, zabezpieczającą oba akumulatory w portach. Wizualnie zastanawiający jest wskaźnik odporności na wodę i pył IP45, biorąc pod uwagę fakt, że na górze obudowy znajduje się duży wywietrznik z wentylatorem.

Sensory i software

Razem z dronem przyjechała do nas kamera Zenmuse H20T, czyli urządzenie składające się z sensora termowizyjnego, kamery z zoomem, kamery z obiektywem szerokokątnym i dalmierza. I tu zaczęło się robić ciekawie. Wystarczyło zaznaczyć obiekt oddalony o kilkaset metrów, żeby się przekonać, że jeśli chodzi o algorytmy śledzenia, DJI nie próżnowało. Kamera z zoomem automatycznie dostosowywała przybliżenie do oddalającego się obiektu. Funkcja Smart Track radzi sobie ze śledzeniem, nawet jeśli obiekt na chwilę zniknie z pola widzenia. Jeśli chodzi o stabilizację to również jest lepiej w porównaniu np. z Zenmuse Z30 – wyraźne jello pojawiło się dopiero na przybliżeniu z zoomem cyfrowym.

Jeżeli chodzi o termowizję, początkowo zdziwił nas brak funkcji MSX, czyli nakładania obrazu z sensora RGB na obraz termowizyjny. Tajemnica się rozwiązała gdy okazało się, że tym razem termowizja nie jest sygnowana przez firmę FLIR, a funkcja MSX jest dedykowana tylko dla sensorów tego producenta. Mimo to, obraz jest wyraźny, a obiekty o wyszukiwanych temperaturach są rozpoznawalne ze 100 i więcej metrów.

Pozostając w kwestiach software’owych, świetnie prezentują się wskaźniki i informacje o locie w aplikacji. Początkowo byliśmy sceptyczni, czy takie informacje jak np. wirtualny horyzont są w ogóle potrzebne, ale trzeba przyznać, że wszystko jest bardzo czytelne i może się przydać w wielu nietypowych sytuacjach.

Lot

Jeśli chodzi o sam lot – stabilizacja jest obłędna. Lataliśmy w dość wietrzny dzień, a Matrice 300 w zawisie stał jak wbity. Porównaliśmy stabilizację zawisu z naszym M210 RTK, czyli dotychczasowym wyznacznikiem stabilizacji lotu. Trzysetka wypadła w tym porównaniu lepiej. Jedyny zgrzyt pojawił się w trakcie gwałtownego manewru lotu tyłem ze zmianą kierunku lotu o 180°. M300 zaczynał szarpać, jakby uruchamiały się procedury bezpieczeństwa, alarmujące o zbytnim pochyleniu drona. Jesteśmy jednak pewni, że to kwestia ustawienia, do którego nie zdążyliśmy dotrzeć podczas testów lub drobny błąd software’owy, który zostanie szybko skorygowany aktualizacją.

Zauważyliśmy też, że podczas lotu z dużą prędkością śmigła pojawiały się w kadrze. I to nie w kadrze kamery FPV, co by było zrozumiałe, ale w podglądzie z H20T. To zasługa wirników skierowanych ku dołowi. Ta informacja nie zmartwiła nas jednak, bo Matrice 300 nie jest sprzętem do filmowania, a chyba nikt nie wykonuje prac inspekcyjnych latając z prędkością powyżej 40 km/h. Trzeba też zauważyć, że kamera była podwieszona od dołu, a istnieje jeszcze mocowanie górne.

Czas lotu i zasięg

Czas lotu podawany przez producenta nie jest specjalnie wyolbrzymiony. Matrice 300 z podwieszonym Zenmuse H20T latał ok. 40 minut, co jest bardzo dobrym wynikiem. Co do zasięgu – odlecieliśmy M300 na ok. 2 kilometry i nie zauważyliśmy żadnych zakłóceń. Zdajemy sobie sprawę, że to znacznie bliżej niż maksymalne 8 km podawane przez producenta, ale niestety zabrakło czasu na test odległości. Z kronikarskiego obowiązku trzeba też wspomnieć, że podczas jednego przelotu dron zaczął gubić sygnał po ok. kilometrze. Wskazywało to na ewidentne zakłócenia w miejscu, w którym lataliśmy. Nie należy jednak nadinterpretować tego przypadku, bo nie jest powiedziane, że inny dron poradziłby sobie lepiej. Sytuacja była jednorazowa i w tym momencie niemożliwa jest jej pełna ocena.

Ładowanie

Warto też wspomnieć o ładowarce, tym razem w formie solidnej walizki transportowej. Akumulatory TB60 ładowały się od stanu naładowania 20% do 100% w ciągu ok. 45 minut. Walizka od strony konstrukcyjnej jest dużo lepiej pomyślana niż np. DJI Aeroscope, gdzie można było przypadkowo wyłamać port USB podczas zamykania. Kable są tutaj lepiej przemyślane, a sama walizka ma plastikową blokadę, chroniącą przez przypadkowym zamknięciem.

Podsumowanie testów Matrice 300

Podsumowując, DJI Matrice 300 jest z pewnością godny uwagi, choć nie jest sprzętem idealnym i parę drobiazgów można jeszcze poprawić. To aktualnie najbardziej zaawansowany technologicznie dron z segmentu Enterprise, przynajmniej jeśli chodzi o urządzenia gotowe do lotu. Na pierwszy rzut oka DJI naprawiło wiele bolączek, trapiących poprzednie modele serii Matrice. Jeśli zaś chodzi o wady, to poza spostrzeżeniami z testów, warto zwrócić uwagę na specyfikę urządzenia i możliwe problemy wieku dziecięcego. Przykładowo, operatorzy wykonujący zlecenia w branży geodezyjnej muszą się uzbroić w cierpliwość, ponieważ DJI nie zapowiedziało jeszcze żadnego sensora z wystarczająco dużą matrycą, spełniającą wymagania dotyczące ortofotomap.*

Zdajemy sobie sprawę, że to niewiele informacji, niestety czas nie pozwolił na szersze testy. Teraz czekamy na własny egzemplarz, aby poznać ten model w pełni. Korzystając z okazji, chcemy podziękować za udostępnienie platformy testowej dystrybutorowi – firmie InnPro.

* [Aktualizacja] Na sensor, o którym wspominaliśmy nie trzeba było długo czekać. Mowa o Zenmuse P1 – kamerze, która, przynajmniej na papierze, bije na głowę dotychczasowy najsensowniejszy wybór dla geodetów, czyli Phantoma 4 RTK. Tego samego dnia co P1, swoją premierę miał sensor LIDAR Zenmuse L1.

Dodaj komentarz